środa, 21 grudnia 2011

Michał Wiśniewski -muzyka

Michał Wiśniewski w szczerej rozmowie mówi o swojej matce, ojcu, nowym związku z Dominiką Tajner, walce z tabloidami i... samobójstwie. Takiego lidera "Ich Troje" jeszcze nie znaliście.
Michał Wiśniewski / fot. MW Media
Kiedyś powiedziałeś, że jak nagrasz płytę z piosenkami poetyckimi to ogolisz głowę. Właśnie wróciłeś ze studia, w którym śpiewałeś utwory Andrzeja Wawrzyniaka…

Jak nagramy trzecią płytę z tego cyklu, to wtedy jest duże prawdopodobieństwo, że to zrobię. Nie przywiązuję zresztą wagi do swoich włosów.

Ten solowy projekt to twój prezent na 39. urodziny?

To coś nowego, coś co czułem, że muszę zaśpiewać. To są teksty o rzeczywistości, o tym co nas otacza. Mądre, wzruszające i prawdziwe.

Poezja śpiewana i Michał Wiśniewski? Jak z tego zrobić show?

To są piosenki dla dorosłego Pana od dorosłego Pana, który na scenie pobawił się już wystarczająco długo, który już nabiegał się w piórach. Ostatnio zauważyłem, że mam siwą brodę. To jest po prostu przemijanie, to są doświadczenia…

Musiałeś dojrzeć do tych tekstów, które śpiewasz…

No pewnie. Te piosenki, które śpiewam to jest spojrzenie z zupełnie innej perspektywy… A dojrzałość? No cóż albo ktoś ją ma albo nie. Może być bardzo inteligentny ale emocjonalnie być na poziomie pięciolatka. Chodzi o różnice doświadczeń. Ja mając 23 lata miałem doświadczenia 40–latka. A życie i tak wiele mnie jeszcze nauczyło. Przeszedłem różne drogi… Ten ostatni rok bardzo mnie zmienił. Może dlatego, że wszystko zacząłem od początku, może dlatego, że mam partnerkę inną niż do tej pory. Nie mówię w kontekście lepszą. Na pewno inną.

Inną bo?

Bo oboje jesteśmy po przejściach. Ona wie jak to jest, ja również. I teraz tę naszą miłość chcemy pielęgnować, żeby przetrwała jak najdłużej. Zaraz zapytasz o ślub. Pewnie że myślimy, ale się nie spieszymy.

Zawsze wiedziałeś, że zostaniesz piosenkarzem?

Nie. Jak miałem 23 lata byłem biznesmenem. Poznałem Jacka Łągwę, zaczęliśmy robić kawałki i tak się już dalej potoczyło. Nie staraliśmy się robić nic na siłę. I gdyby ktoś się dziś zapytał jaka jest recepta na sukces to ja jej nie znam. Według mnie trzeba po prostu być sobą i robić to co się lubi.

Nie uwierzę, że to co się zadziało było wynikiem przypadku?

Kiedy dostawaliśmy platynowe płyty, rozpoznawalność była na zerowym poziomie. Przecież zanim sprzedaliśmy milion płyt, nasz zespół istniał już od 5 lat. Przedtem mało kto wiedział co to za zespół "Ich Troje".

Dlaczego wcześniej powiedziałeś o sobie biznesmen?

Bo ja byłem kiedyś biznesmenem, a kiedy śpiewanie stało się moim hobby, siłą rzeczy zamieniło się w pracę. Oprócz bycia artystą znów musiałem zostać przedsiębiorcą, aby zadbać o swoje interesy. Ale ja nie do końca potrafiłem być w tych dwóch rolach jednocześnie. Być może dlatego nigdy nie inwestowałem zarobionych pieniędzy…

Ale przecież inwestowałeś. A klub Exstravaganza…

W gastronomii się nie sprawdziłem. To specyficzna branża. Bo to jest tak, że od artysty-właściciela restauracji czy klubu oczekuje się ciągłego przebywania w tymże lokalu. Niczym atrakcja wyróżniająca to miejsce spośród innych. A dla artysty to niemożliwe. Byłem jeden miesiąc szefem Exstravaganzy. W tym czasie odnotowaliśmy duży zysk, organizowaliśmy duże imprezy m.in. wybory Miss, 15-lecie Playboya. Ale dobry restaurator jest w swoim lokalu dzień i noc. A ja przecież nie mogłem, bo koncertowałem. Jestem generalnie mało imprezowy. Spróbowałem tego biznesowania w gastronomii i dziś wiem, że nie mam do tego talentu.
 
A masz talent do innych interesów?

Tak bo teraz prowadzę biznesy na innych polach i całkiem nieźle sobie radzę. Ale nauczyłem się jednego. Że nie wolno trzymać 15 –stu srok za ogon. Trzeba być człowiekiem asertywnym, ale tego trzeba się nauczyć. Artyście jest trudno, bo nagle pojawiają się wokół niego tysiące przyjaciół i każdy coś od ciebie chce. Każdy cię głaszcze, adoruje ale za jakąś mniej lub bardziej widoczną przysługę, nigdy nie za darmo.

Ciężko Cię spotkać na pokazach mody czy imprezach.

To prawda, bo to mnie nigdy nie kręciło. I nie spotykam się często z ludźmi z branży.

Nie chcesz, boisz się?

To nie tak. Ja nie nadaję się do tego, żeby spotkać się z ludźmi i ponarzekać, że jest niedobrze w branży. Nie czuję takiej potrzeby, choć pewnie z kilka razy zdarzyło mi się pójść.

Jaka informacja, która pojawiła się w mediach była fałszywa i najmocniej Tobą wstrząsnęła?

Najbardziej pamiętam dwie takie publikacje "Super Expressu". Jedna pokazująca moją matkę, grzebiącą w śmietniku, a druga jak stoję przy grobie mojego ojca, przy której pojawił się napis "Michał rzuć na pomnik dla taty".

Zabolało?

Bardzo, to było obrzydliwe. Potem był czarny PR z Martą w tle, który zorganizowała Katarzyna Kanclerz. Miałem poczucie, że wtedy zrujnowały mi wizerunek.

Dlaczego się nie broniłeś?

Bo w przypadku tego typu działań to trudne. To byłaby walka z wiatrakami. Zresztą o mnie piszą wtedy,  kiedy coś mi się nie udaje. Kiedy odnoszę sukces, trudno doszukać się artykułu na ten temat. A z drugiej strony nie chciałem robić z siebie żadnej ofiary. Bo ja mimo tego co mnie spotkało, czuję się szczęśliwy.

Naprawdę czy tak mówisz, żeby było ładne zdanie w wywiadzie?

Czuję się spełniony. Pamiętaj, że w życiu istnieje pewna strefa wpływów i strefa pobożnych życzeń. Jeśli nie mam na coś wpływu, to muszę się z tym pogodzić.

Czujesz, że osiągnąłeś sukces?

To Ty mi to powiedz.

Moim zdaniem tak. Nie miałeś łatwego dzieciństwa, a wspiąłeś się na szczyt… Jesteś przykładem dla takich jak Ty?

Dziękuję. Ale też na pewno sprzedałem najwięcej płyt w tym kraju i nikt mnie w tym nie przebije. Ktoś gdzieś będzie to musiał zapisać. I to mi wystarczy.

Jak wychowujesz swoje dzieci?

Przede wszystkim w szacunku do rodziców i domu rodzinnego.

A Ty masz szacunek do swoich rodziców?

To jest trudny temat. Wychowałem się w domu dziecka, więc trudno mówić o szacunku do kogoś, kogo się tak naprawdę nie znało. Moja matka wyszła z alkoholizmu i od 8 lat nie pije. Jestem z niej bardzo dumny. Tatę znałem tak naprawdę z listów. W związku z tym ten szacunek do nich jest odrobinę ograniczony, na pewno trzeba szanować rodziców tak jak się da.
 
Z Twoim ojcem nie miałeś relacji.

No nie, ale mam nadzieję, że kiedyś tam sobie z nim pogadam.

Popełnił samobójstwo w wieku 39 lat.

To jest dziś tym bardziej trudny temat i ciężki dla mnie rok, bo ja kończę 39 lat. Przyjechałem do niego jako 14-letni chłopak, chciałem nawiązać jakąś relację, a on po dwóch dniach się zabił.

Co czułeś?

A co mogłem czuć? Żal. Nie uroniłem jednak wtedy łzy. Dziś myślę, że to był facet bardzo wrażliwy, malarz artysta. Nie poradził sobie z rzeczywistością.

Myślałeś kiedyś o samobójstwie?

Nie powiem, że nie, bo prawie każdy kiedyś o tym myślał, ale ja mam czwórkę dzieci, a od niedawna piątkę. Nie mógłbym im tego zrobić. Dla mnie to uciekanie od rzeczywistości. Ja też nie wędruję po rampie, nie balansuję na granicy.

Miałeś załamanie nerwowe?

Miałem ciężkie momenty, generalnie po każdy rozstaniu. Jak się rozsypuje rodzina, to zawsze jest ciężko.

Ale może za trzecim razem jest łatwiej niż za pierwszym?

Niestety nie. To jest kwestia pogodzenia się z rzeczywistością. Ja zdaję sobie sprawę, że gdzieś tam popełniłem błąd. Jednak starałem się budować swoją rodzinę na silnych fundamentach. Ale okazuje się, że nawet najmocniejsza budowla może runąć, jak się w nią z odpowiednią siłą przywali. Teraz jestem w takim związku, gdzie na bieżąco rozładowujemy emocje.

Musiałeś się tego nauczyć?

Gdzieś zawsze to wiedziałem, ale nauczyłem się dopiero podczas pracy z coachem. Pomogła mi rozmowa ze swoimi archetypami czyli przyglądanie się temu, co ma w tobie do powiedzenia np. kochanek czy zwycięzca.

Nadal pracujesz z coachem?

Obecnie nie, ale ja już się dowiedziałem o sobie, tego czego chciałem. Nauczyłem się przede wszystkim asertywności.

Czyli?

Na przykład nauczyłem się odmawiać. Kiedyś tego nie umiałem.

Więc jak ktoś do Ciebie przychodził to...

To byłem bardzo łatwowierny. Miałem taką zasadę, że jak ktoś Ci nie wbije noża w plecy to można zaufać. A potem obrywałem. Teraz już jestem ostrożniejszy.

Chcesz mi powiedzieć, że twoje zakręty życiowe były zdeterminowane twoją łatwowiernością?

Nie, bo w wielu sprawach jest też sporo mojej winy. To nie jest tak, że ja tu przed tobą założyłem skrzydła aureolkę i udaję anioła. Na pewno popełniłem wiele błędów. Ale dziś jestem już mądrzejszy o tę wiedzę, którą mam o sobie.

A twoje największe porażki to…?

Dwukrotna utrata rodziny. I choć mam dobry kontakt z dziećmi oraz z byłymi żonami, mam poczucie, że w dalszym ciągu to nie jest ten idealny dom wyśniony przez kogoś kto nie miał własnego.
To czemu się nie udało?

Jak teraz rozmawiam z Dominiką czy z Anią , to myślę, że jest generalnie cholernie trudno zbudować normalną rodzinę, jeżeli osobą rządzą media. Bo jeśli jakiś tabloid napisze o tobie źle, to przeczyta to i moja rodzina i reszta Polski. Żyjemy w takim kraju, że ludzie myślą, że jak gazeta coś napisała, to musi to być prawda. Jeśli media donoszą o konflikcie w małżeństwie, którego nie ma, to zaczynamy się wbrew sobie zastanawiać, czy na pewno wszystko gra. Na pewno czegoś takiego nie planowałem. Pierwszy związek – miałem pewność, że wypali. Ale z życiem jak z jazdą autem. Jedziesz prawidłowo, a tu nagle ktoś w ciebie stuknie. Życie pisze własny scenariusz.

Dlaczego twoje kobiety łączyły się z tobą zawodowo? Nie mogły spokojnie jakoś oddzielnie funkcjonować?

Mogły, wydały przecież płyty… ale koniec końców "wyzwalały się" bo blokowałem ich kariery (śmiech). Szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie jeździć na koncerty samotnie, być w trasie bez żony. Nie jestem taki. Jeśli możemy pijmy tę miłość w dzień i w noc.

Jesteś w kolejnym związku. Wciąż próbujesz ułożyć sobie życie. Nie wszyscy mają tyle odwagi, by wciąż próbować.

Bo ja nie chcę i nie umiem być sam. Z Dominiką dawano nam co najwyżej 3 miesiące. A 8 września minął już rok i my mamy się całkiem dobrze.

Rozpieszczasz swoje dzieci?

Staram się dawać im dużo miłości, ale nie przekupuję ich. Musiały też zaakceptować Maksa (syn Dominiki Tajner – przyp red.). I mimo że nie mają tradycyjnego domu, to i tak są wygranymi, bo nie ma ich w domu dziecka. A ja wiem co to znaczy tam być.

Zamknąłeś już ten rozdział w twoim życiu?

Nie da się tego tak po prostu wymazać z pamięci. Wybaczyć winowajcom złe doświadczenia lub krzywdy można, trudno o nich zapomnieć. Ja przynajmniej tego nie potrafię. Dwa razy nie wchodzę do tej samej rzeki. Oczywiście kocham moją mamę i cieszę się, że coś jej się w życiu udało. Od ośmiu lat nie pije. Staram się też nie wracać do przeszłości. Wszystko co miałem do powiedzenia zawarłem już w swojej biografii, którą mam i jak już moje dzieci będą dorosłe to się ich zapytam czy mogę ją opublikować.

Czyli to jest jakaś ciemna strona Michała?

Nie tylko ciemna, to jest cała prawda o Michale Wiśniewskim.

Czujesz się dziś zapomniany. Nie jesteś już numerem jeden w polskim show-biznesie?

Nie jest to dla mnie ważne. I myślę, że mam się całkiem dobrze. Jak to powiedział Oscar Wilde "Jak na osobę, która nie żyje czuję się dobrze". Dziś jestem szczęśliwy i jak tak sobie myślę przyszłości to widzę siebie tu, gdzie teraz rozmawiamy czyli w moim domu pod Warszawą. Wciąż też będę tworzył.

Jesteś ikoną pewnego zachowania na scenie, w mediach. Dziś Twoimi następcami są Michał Szpak czy Madox, jeśli chodzi o osobowość sceniczną.

Nie odżegnuję się od tego, co robiłem w przeszłości, mało tego jestem z niej dumny. I cieszę się, że inni biorą ze mnie przykład, że sceny robią się bardziej kolorowe, bardziej wyraziste. Ale też w tym kraju nie ma pieniędzy żeby się rozwijać, żeby stawiać większe sceny, robić większe wizualizacje. To są takie bardzo złudne rzeczy, które nadają klimat na dużych festiwalach, ale najczęściej artyści, którzy odnoszą sukces przeinwestowują. A pieniądze się nie zwracają. Mówi się oczywiście o wielkich stawkach, ale też przy wielkim show jest wielka ekipa. Bilety przecież sprzedają się tylko na zagraniczne gwiazdy, Polacy grają za darmo.

Zostali Ci jacyś przyjaciele z show-biznesu?

Trudno mi mówić w kontekście przyjaciół (milczenie), bo ja nigdy nie poddałem ich próbie. Z Jackiem Łągwą znamy się 16 lat i to jest dobre. To jest ważna osoba w moim życiu. Myślę, że dziś mogę tak naprawdę liczyć na wsparcie mojej drugiej połówki.

Jakie masz plany na ten ostatni rok przed 40-stką?

Praca, praca i jeszcze raz praca. Kończymy płytę "Ich Troje", planujemy trasę i po Stanach Zjednoczonych, i po Polsce.

Czego Ci życzyć na te 39 urodziny?

Kiedy za 40 lat usiądę na ławce w parku i spojrzę w przeszłość chciałbym z pełnym przekonaniem móc powiedzieć "niczego nie żałuję".


znani, ludzie, gwiazdy, celebryci, show-biznes,wywiad, życie, sukces, kariera, ciekawostki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz